Krótka historia skóry
Historia mojej cery zaczyna się w podstawówce.
Kiedy dziewczynki zaczynały wyglądać jak panienki, ja też chciałam.
Tylko zaczął pojawiać się problem z buzią. Przetłuszczała się
niemiłosiernie. Grzywka, której byłam zawsze wierna, po kilku godzinach
wyglądała jak po olejowaniu. Wtedy nie robiłam z cerą nic. Żadne kremy,
żadne oczyszczanie, po prostu woda z mydłem. I w pewnym momencie zaczął
się problem z pryszczami. Pojawiły się dosłownie wszędzie. Prócz całej
twarzy (potrafiły wyskoczyć nawet na brwiach) usiany nimi był dekolt i
całe plecy. Wstyd było się pokazywać. Niestety rówieśnicy sprawy nie
ułatwiali, bo śmiali się ze mnie permanentnie
W gimnazjum mama zaprowadziła mnie do dermatologa. Zalecił tetralysal,
odwiedziny u kosmetyczki, delikatne mycie twarzy i lekkie kremy. Po
antybiotyku było super - kilka kuracji, ale jak to antybiotyk, efekty
były tylko podczas zażywania tabletek, a i w pewnym momencie organizm
się przyzwyczaił. Właśnie wtedy pojawiły się pierwsze zaskórniki. Przy
nosie i zaraz pod kącikami ust. Troche wyciskałam, troche nie, wolałam
sprawę zostawić kosmetyczce, która i tak dzis zostawiła mi przepiękne
rozszerzone pory i blizny. Sama na sobie testowałam niektóre kosmetyki,
Under20, fluidy, cuda wianki, moja twarz nadal nadmiernie się
przetłuszczała (nie problem w stylu "po 8h świeci mi się czubek nosa" -
ja miałam całą twarz tłustą po godzinie), żadne kremy matujące nie dawały sobie rady. I tak systematycznie ilość zaskórników się
powiększała. Przełom w tym nastąpił w liceum, kiedy mama
zaprowadziła mnie do ginekologa. Dzięki niemu uzyskałam piękną buzię
bez ropnych pryszczy, zaczęłam się sobie bardzo podobać. Tak bardzo
skupiłam się na pryszczach, że zaskórniki wymknęły mi się spod kontroli.
Moje zaskórniki są na całej twarzy. Praktycznie z każdego pora wystaje
czarny łepek. Sa nimi usiane całe policzki, całe czoło, cały nos i
broda. Jedyne miejsce, w których ich nie ma, to linia żuchwy.Przerobiłam wszystkie dostępne na rynku maseczki,
peelingi, obecnie używam tylko glinki marokańskiej jako maseczka. Smarowałam buzię
mlekiem wiele miesięcy, tonikiem pichtowym, stosowałam kremy z kwasami,
delikatnie oczyszczam twarz - a one są nadal.
Dzisiaj moim problemem są właśnie wspomniane zaskórniki i
przetłuszczanie całej twarzy (nie tylko strefy T). Twarzy nie wysuszam,
systematycznie ją nawilżam. Jest można powiedzieć "ZDROWA".
Generalnie moja skóra to trudny zawodnik. Lata wysuszania zrobiły swoje, jest wrażliwa, a nadwrażliwa staje się zupełnie niezależnie ode mnie. Wystarczy jeden mały czynnik, żeby wywołać totalny sajgon na mojej twarzy.
Pomagam sobie kosmetykami, świeżym powietrzem, w miarę zdrowym odżywianiem. I ciągle walczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz