poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Kwasy dermoestetyczne

Z racji tego, że prawie każdy post ma w sobie choć raz użyte słowo "kwasy", to może powiem o co z nimi chodzi, bo na żadnym blogu nie znalazłam takiego czystego podziału.

Kwasy były przez kobiety używane już w starożytności, oczywiście zupełnie nieświadomie, ale jak to kobiety, zawsze dążymy do urody, więc nacieranie twarzy sokiem z cytryny nie było wtedy obce, tak samo jak peelingi ze startych migdałów.

Kwasy używane w kosmetyce to hydroksykwasy, mające działanie złuszczające, pod którym kryje się tak naprawdę spectrum działania.

Mamy trzy rodzaje kwasów: AHA, BHA, PHA, z czego tych ostatnich się raczej nie stosuje, a przodują te pierwsze.

AHA, czy alfa-hydroksykwasy są pozyskiwane z rzeczy naturalnie występujących w przyrodzie. Syntetyzuje je się, ale warto opierać się jednak na naturze.
* kwas mlekowy - występujący naturalnie w produktach mlecznych, głównie dezynfekuje i hamuje rozwój bakterii. Przykład: smarowanie twarzy mlekiem niszczy zaskórniki, a używanie maślanki na kobiece infekcje łagodzi ich objawy.
* kwas glikolowy - otrzymywany z winogron, agrestu, jabłek i trzciny cukrowej. Jego działanie jest nieprzewidywalne, czyli nie jest zbadane, jak na kogo zadziała. Rozjaśnia przebarwienia i pobudza produkcję kolagenu, jednak w wyższych stężeniach może doprowadzić do martwicy naskórka.
* kwas jabłkowy - pozyskiwany z większości owoców, głównie jabłek. Występuje w wielu drogeryjnych kosmetykach, działa rozjaśniająco.
* kwas maleinowy - pozyskiwany z jabłek, nie ma zastosowania samodzielnego, w związku z czym możemy go spotkać tylko jako dodatek do mieszanek kwasów AHA.
* kwas cytrynowy - pozyskiwany z owoców cytrusowych, ale również i z soku z buraków. Głównie stosowany jako dodatek do peelingów, działa rozjaśniająco.
* kwas winowy - pozyskiwany z winogron i gotowego wina. Ze względu na słabe działanie, stosowany tylko jako dodatek do mieszanek kwasów.
* kwas migdałowy - najbardziej popularny kwas AHA, pozyskiwany z gorzkich migdałów. Działa łagodniej i wolniej niż kwas glikolowy, ale jest bardzo do niego podobny. Sprawdza się doskonale przy każdej cerze, zarówno tłustej jak i wrażliwej. Mówi się o nim, że nie uwrażliwia cer na słońce, więc można go stosować również latem bez filtra - nie polecałabym, bo jego działanie jest takie samo jak innych kwasów, czyli złuszczanie naskórka, więc dlaczego ten miałby nie powodować przebarwień i podrażnień słonecznych, a inne tak?

BHA, czyli beta-hydroksykwas. Do tej grupy należy tylko kwas salicylowy. Pozyskiwany z liści malin, kory wierzby, kwiatów rumianku, liści brzozy. Kwas wnika głęboko w głąb skóry, nie ograniczając się jedynie do naskórka. Dzięki temu jest bardzo skuteczny w likwidacji zaskórników czy zmarszczek. Z nim należy bardzo uważać, bo może mocno przesuszyć skórę. Jest w żelu do mycia twarzy Sylveco, rumiankowym, zbiera pochlebne opinie na wizażu, jest go dosłownie kropelka, ale moja skóra kwiczała po każdym myciu, więc musiałam się go pozbyć.

PHA, czyli poli-hydroksykwasy. Są to: glukonolakton, glukoheptanolakton i kwas laktobionowy. Jedyne kwasy o działaniu nawilżającym i łagodzącym podrażnienia, co skutkuje tym, że złuszczają naskórek bardzo delikatnie. Są to kwasy nowej generacji, dlatego jeszcze nie są tak rozpowszechnione jak poprzednicy.

Ciekawostka:
Kwasy AHA są rozpuszczalne w wodzie, co powoduje słabsze przenikanie przez sebum, więc z większymi problemami skóry sobie nie poradzą.

Kwasy trzeba testować na sobie. Choć prym wiedzie migdałowy, nam może podpasować zupełnie inny. Ja sprawdziłam glikolowy i wiem, że jeśli chodzi o wygładzanie skóry to pewnie do niego wrócę, ale w kwestii zaskórników będę szukać dalej.

Masia

piątek, 8 sierpnia 2014

Wish lista, czyli na co wydam studenckie drobne

...a że tych pieniędzy studenckich jest z natury niewiele, to i cudów do kupienia nie będzie.

Mam takie okresy, że albo się naczytam w internecie o cudownościach pielęgnacyjnych, albo coś za mną chodzi bardzo długo, a ja kupuję wersje tańsze, zamiast zapłacić więcej (jednorazowo) i mieć w końcu to, co chcę.

"Napalenie" na sklep Helfy chodzi za mną już trochę i trochę, ale że ciągle jest mi nie po drodze (całe szczęście), to wykańczam i tak już duże zapasy.

No to przechodzimy do sedna:

1. Twarz
- Pharmaceris, Almond peel 10% (wizaż) - kwasu migdałowego jeszcze nie testowałam, glikolowy zaskórników nie ruszył, ale wygładził buźkę, a biorę od razu 10%, bo moja twarz mi udowadnia, że potrafi naprawdę wiele znieść, to co jej będę zabraniać :)
- Pharmaceris, Vita-sensilium (wizaż) - gdzieś od października mam zamiar z powrotem wrócić do kwasów, a że bawić się w nakładanie osobno filtra nie chcę, to pomyślałam o tym kremie. Podobno lekki, spf 20, chyba że znajdę coś lepszego.
- Isis Pharma, Glyco-A (wizaż) - to bym chciała potraktować jako kuracja raz na jakiś czas, więc może nie jest to zły pomysł.
- Acne Derm / Hascoderm - ze względu na obecność 20 % stężenia kwasu azelainowego, ale nie zdecydowałam jeszcze, który kupię. Choć pewnie tańszy.
- Bioderma, Serrum Hydrabio (wizaż) - kiedy twarz będzie wymagała nawilżenia ekstremalnego, czyli tak pół na pół w kwestii kupienia. No i druga sprawa, jest bardzo drogie - w kilku aptekach cena waha się od 85zł do 99zł.

2. Włosy
- Khadi, Olejek stymulujący wzrost włosów (wizaż) - a co sobie będę żałować, moje włosy są piękne! Chociaż póki co chodzę od kilku miesięcy koło niego, okropnie jest drogi.
- Seboradin, Niger lotion (wizaż) - zużyłam już kilka butelek i bardzo lubię, choć trochę podrażnia mi skórę głowy. Ale to dopiero po nim moje włosy ruszyły z miejsca, więc brawa mu się szczerze należą.
- Equilibra, Szampon aloesowy (wizaż) - podobno absolutny hit internetu, mnie kusi, ale nie wiem gdzie go dostać. Trochę drogi, ale pewnie jak dorwę, to wezmę jeszcze dla kogoś :)


Na tym koniec. Czasem przyjdzie mi do głowy coś jeszcze, ale tak naprawdę jestem jak chodząca drogeria - mam wszystko. Jak widać nie ma tu nic z kolorówki, czym właśnie różni się moja Wish lista, bo na innych blogach to właśnie kolorówka znajduje się na tego typu wpisach. Cóż, ja i makijaż... Skupiam się na tym, żeby mieć ładną skórę BEZ makijażu. Ale o tym innym razem.


Masia

środa, 6 sierpnia 2014

Pomysł na plan pielęgnacji

Dzień dobry, cześć i czołem!

Pojawiam się po tygodniowej przerwie spowodowanej swego rodzaju wyjazdem, a co za tym idzie brakiem dostatecznego dostępu do urządzenia z DOBRYM internetem.

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć troszkę o moim podejściu do dbania o siebie, a zwłaszcza o swoją twarz, która jest naszą najważniejszą wizytówką.

Nie od dziś wiadomo, że skóra na twarzy się starzeje. W zasadzie proces ten następuje już w momencie narodzin, ponieważ jeszcze będąc w pełni rozwiniętym płodem "w brzuchu mamy", skóra najlepiej się regeneruje, jest pełna kolagenu i kwasu hialuronowego. Dziwnie brzmi jeśli bierzemy pod uwagę niemowlaka, choć terminy pasują raczej do dorosłych kobiet. Z czasem skóra nabiera gorszej kondycji, chociaż u dziecka jest to ciężko zobaczyć. Zaczęłam obserwować innych ludzi i wyciągam wnioski na temat zmian zachodzących na twarzach, zarówno dzieci jak i dorosłych.
Pierwszym przykładem jest mój półtora roczny siostrzeniec. Krzykacz straszny, nie tyle płacze, co sprawia mu przyjemność zwykłe krzyczenie, aż do czerwoności. Właśnie dzięki temu udało mi się zaobserwować zmiany, jakie zaszły na jego buzi. Kilka miesięcy temu krzyczał i nic się nie działo, a dzisiaj każdym takim krzykiem powoduje u siebie kolejne popękane naczynko. Można by zawsze powiedzieć, że to kwestia wrażliwości jego skóry, a nie starzenia - ale pół roku temu to się nie działo, a skóra była generalnie tak samo wrażliwa jak dziś.
Kolejnym przykładem jest mój tata. Dzisiaj ma 53 lata, od 35 lat palił papierosy, dopiero kwietniowy zawał spowodował, że przestał palić. Jest idealnym przykładem tego, jak bardzo długotrwałe palenie wpływa na kondycję skóry. Cóż, nie zniknęły mu zmarszczki, nie odmłodniał o ćwierćwiecze, ale po tych 4 miesiącach jego skóra jest dużo jaśniejsza, zniknęły ciemne plamy, ma jednolity kolor. Mimo, że nic więcej z twarzą nie robił, w końcu to facet.
W tym miejscu powiem coś, co wywołuje śmiech u innych ludzi. Włókna kolagenowe zaczynają zanikać w wieku 19 lat. Na zmarszczki się nie czeka i nie biegnie wtedy po krem, tylko się im zapobiega. Żaden krem ich nie zlikwiduje, tylko wstrzyknięcie botoksu. krem je może ewentualnie tylko spłycić, ale na pewno nie gdy będzie kosztował 10 zł.

Przechodzę do sedna sprawy, do tego co wymyśliłam w kwestii dbania o twarz.
Po pierwsze: dokładne zmywanie zanieczyszczeń z twarzy. W dobie podkładów z silikonami nikt mi nie wmówi, że umycie twarzy raz żelem dokładnie go zmyje.
Po drugie: nawilżanie. Nie natłuszczanie, a nawilżanie. Zarówno środkiem myjącym (ja odpadam z SLSami w produktach do mycia twarzy, okropnie mnie wysuszają, choć niektórym mogą służyć), jak i lekkimi, nie komedogennymi kremami. Maseczka nawilżająca też mile widziana, byle nie zbyt często.
Po trzecie: złuszczanie. Ja mam swoje pierwsze "kremowe" prawie już za sobą, zaskórników nie ruszyło, za to skóra pięknie się wygładziła, aż miło na siebie rano spojrzeć :)
Po czwarte: witaminki. W dzisiejszych czasach wszelkie sera witaminowe są na wyciągnięcie ręki, jak się dobrze poszpera to i w korzystnej cenie można znaleźć, a potrafią naprawdę dużo dać. Ja używam witaminki C i naprawdę sobie chwalę.
Po piąte: równowaga duszy i ciała. Co z tego, że będę cuda na twarz nakładać, jak będę palić, pić ogromne ilości alkoholu, testować na twarzy coraz to nowsze wynalazki, wcinać słodycze, siedzieć przed telewizorem cały dzień, nie wysypiać? Wszelkie, nawet najdrobniejsze zaniedbanie odbija się właśnie na twarzy.

Nie powiem, że mam rację, że to co napisałam to klucz do sukcesu, bo każdy powinien szukać właściwej dla siebie pielęgnacji. Ale jakąś trzeba mieć, bo to inwestycja w siebie, na długie lata. Mogę nie lubić nakładać rano kilka warstw kosmetyków, ale jeśli mi one pomagają, to dlaczego nie? Nikt tego za mnie nie zrobi. Prawdziwym kluczem do sukcesu to zdanie sobie sprawy, że zarówno życie, jak i ciało mamy TYLKO jedno. Życzę owocnego dbania o siebie! :)


Masia